IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 
William Joseph
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
William Joseph

William Joseph
Gracz

William Joseph 2FtHWfM
Klasa : VI
Liczba postów : 85
Join date : 01/09/2020
Skąd : Cambridge
William Joseph Empty
PisanieTemat: William Joseph   William Joseph EmptyWto Wrz 01, 2020 3:09 pm

William Joseph

Imię i Nazwisko William Joseph
Data i miejsce urodzenia 1983/04/03, Cambridge
Miejsce zamieszkania Anglia, Cambridge
Czystość krwi 0%
Preferowany dom Naprawdę nie wiem, nie Huffle...
Cechy charakterystyczne
Wieczny uśmieszek sugerujący, że knuje coś niedobrego, zawsze świeżo pachnące ubranie, stały zapach wody po goleniu.

Aparycja
William nie przykuwa przesadnej uwagi do swojego wyglądu, choć faktycznie o siebie dba w sensowny sposób. Nie ma może najlepszych ubrań, w końcu średnio go na to stać, jednak stara się wyglądać schludnie, a czasem nawet szykownie! O ile da się coś skleić z jego szafy. Długie włosy z reguły ma zmierzwione, ledwo przejechane szczotką, by potem i tak robić co im się żywnie podoba. Coś, czego pilnuje, to by być zawsze ogolonym, a nie zarośniętym jak jaskiniowiec, i by nie śmierdzieć, a więc codziennie nosi świeże ubranie, nigdy nie założy tego samego dwa dni pod rząd.
Poza tym niewiele można by powiedzieć. Jest względnie umięśniony, niezbyt chudy, bo lubi jedzenie za bardzo, na szczęście nie może narzekać na złą przemianę materii. Jest wysoki, a na jego ustach zawsze widnieje nieco ironiczny uśmieszek, zupełnie jakby właśnie coś zrobił niedobrego i czekał aż ktoś zauważy. W 80% tak właśnie jest.
Wybrany wizerunek Ben Barnes
Wzrost 190cm
Budowa ciała umięśniona
Oczy Ciemny brąz
Włosy Ciemnobrązowe proste
Blizny/znamiona
Tu i tam drobne, ciemne znaki po bójkach i ogólnie życiu ulicznym, jakie prowadzi


Osobowość
Z reguły mówi się, że nie należy oceniać człowieka po wyglądzie, jednak w jego przypadku taka ocena w zupełności się sprawdza. Drapieżne, intensywne spojrzenie, delikatny kpiący uśmiech i nienaganna, czasem celowo nieco “zmierzwiona” aparycja mówią jedno - seks. I faktycznie, William jest chodzącą kokieterią, nigdy nie dążącym do “powagi godnej osoby dorosłej”. Zwyczajnie życie jest dla niego zabawą, imprezą, wieczną przyjemnością. Nic więc dziwnego, że nie przejął się niezdanym rokiem, a przeciwnie, dla niego to tylko rok dłuższe pasmo beztroski. Szczególnie, że w nowej klasie może nie wszystkich jeszcze znał tak, jak powinien.
Choć jego podejście do stałych związków jest mocno negatywne i zwyczajnie nie potrafiłby zwracać uwagi na jednego człowieka - przecież każdy ma w sobie coś pięknego, a ciało ludzkie jest pełne niespodzianek i fascynacji, jakiej nie umie w sobie powstrzymać - nie chce też być sam. Poszukuje osoby skłonnej zaakceptować go takiego rozbieganego, swawolnego, wolnego duchem i ciałem. Innymi słowy, poszukuje otwartego związku, choć nie jest w tym szczególnie desperacki i obecnie jeszcze zupełnie wystarcza mu ot wieczna impreza.
Uwielbia pić, również popala papierosy, uważa, że owszem, nie potrzebuje tego do dobrej zabawy, ale z kolei może sobie ją jakoś urozmaicić, a papierosy dodatkowo go nieco uspokajają kiedy potrzebuje wyciszenia. Z tej racji jeśli ma ochotę, na pewno sobie niczego nie odmawia, eksperymenty są dla niego czymś raczej ekscytującym niż niebezpiecznym. W czasie wakacji jest go pełno na wszelkich lokalnych imprezach i na pewno dokłada wszelkich starań żeby był zauważony przez tych, których sobie wytypuje czy którzy po prostu zapamiętają chociaż go na dłużej. Wielu może uważać, że jego “sława” jest skandaliczna, ale jeśli już tak to ujmować, to według Willa bez skandalu nie ma życia, a bez życia... Nie ma życia.
No i właśnie.
A może ma jakieś pozytywne cechy? Pewnie, że ma!  Może mniej niż mieć powinien, ale to miłe wiedzieć, że jest cokolwiek, na czym można uratować swoją wizję jego osoby. Otóż jest osobą niezwykle tolerancyjną. Jako człowiek skandaliczny i niemoralny nie czuje się zupełnie zobligowany do oceniania co jest dobre a co złe, jak i nawet nie czuje takiej potrzeby. Przyjmuje rzeczywistość taką, jaka jest, przy okazji świetnie się z nią bawiąc! Chociaż czy to też takie dobre…
Można też wspomnieć o tym, że nie znosi jak komuś dzieje się niesprawiedliwie krzywda. Nie boi się wszczęcia bójki i zaangażowania się w konflikt w obronie osoby trzeciej. Jeśli widzi akcję czy możliwość zmiany złej sytuacji w jego zdaniem lepszą, wskakuje na bombę w oko cyklonu. Czy to odwaga, czy głupota, to zależy, ale grunt, że zazwyczaj nawet działa. Jakoś. Mniejsza, że raczej rzadko bójka jest w ogóle dobrym rozwiązaniem, ale z takim kawałem zawadiaką jak William niestety o nią łatwo.
Co się więc kryje pod tym wszystkim? Ktoś aż nadmiernie beztroski, kto z życia robi pasmo gier i zabaw dla dorosłych (lub też nie, głupkowaty humor też jest mu znany), unika stałych związków jak ognia, zawsze zgadza się chętnie na wszelkie używki, a zostanie na kolejny rok w tej samej klasie uważa za dłuższe wakacje i nic więcej?
William szalenie boi się zostać porzuconym, robi więc wszystko żeby do tego nie doprowadzić. Oprócz tego ma problemy o naturze depresyjnej, od których ucieka jak od największego wroga, bojąc się, że uczucia skrzywdzą go za bardzo i nie udźwignie ciężaru doświadczeń, a będąc sierotą nie miał wyjścia, musiał sobie poradzić lub zginąć. Więc wybrał życie, zarazem sprawiając by nie żałować ani chwili, by bawić się do upadłego i jeśli nawet nie dożyje przeklętej dwudziestki, by mieć do wspominać i mieć chociaż te okruchy dobrego w  swojej marnej egzystencji. Z czasem mechanizmów obronnych pojawiało się coraz więcej, aż weszło na dobre w jego charakter, robiąc z niego nastoletniego casanovę.


Historia
William nie miał najlepszego startu w życiu, niestety. Urodził się jako niechciane dziecko dwojga młodziaków, co jeszcze nie zdążyli ukończyć szkoły średniej. Z początku nawet starali się nim zajmować, potem jednak iluzja szczęścia prysła. Dziadkowie odwrócili się od pomocy młodej, niedoświadczonej parze z przymusu, a nawet matka Willa została wyrzucona z domu. Wkrótce popełniła samobójstwo, a Will został z przerażonym ojcem. Czy ten zdecydował się zaopiekować niespełna rocznym dzieckiem? Nie. Ostatecznie dzieciak wylądował w sierocińcu na schodkach w środku nocy.
Nie pamiętał tego, oczywiście. A co pamiętał? Od zawsze wieloosobowe pokoje w sierocińcu. To pojedyncze łóżko w rogu, które już było dla niego zarezerwowane. Naprawdę chciał mieć rodzinę, własny pokój, chwilę zainteresowania większego niż z łaski wielkiej podany posiłek. Z czasem kiedy nikt go nie chciał, coraz bardziej potrzebował uwagi, a w desperacji pakował się w coraz większe kłopoty. Szybko bowiem odkrył, że im bardziej dziecko problematyczne, tym więcej zgarniało uwagi, spojrzeń, zainteresowania. To był klucz do jego potrzeb i sięgał po nie bardzo sprawnie, pełnymi garściami, wręcz oczekując na konsekwencje.
Pierwsza zastępcza rodzina trafiłą mu się gdy miał cztery latka. Dużo pyskował i płakał, rozrabiał i buntował się, będąc nauczonym, że to właściwa droga do zwracania na siebie uwagi. Zamiast tego coraz mocniej z nim nie wytrzymywano. Miarka przebrała się gdy w tak zwanej pyskówce naczynie pełne gulaszu na obiad jakby… Zsunęło się z blatu i roztrzaskało na podłodze. Całe. I naprawdę Will tym razem się bronił, że tak daleko się nie posunął, ale samo nie miało szans się zsunąć, a on stał akurat obok. Nikt mu nie uwierzył. Kto mógł wiedzieć, że to był pierwszy raz kiedy jego moc dała o sobie znać? A przynajmniej pierwszy z zauważonych.
Tego samego tygodnia William wrócił do sierocińca z niezwykle koszmarną recenzją mieszkania z nim. Naturalnie, uwagi miał na pęczki, bo dostał nie tylko opieprz od rodziny na odchodne, ale potem konkretne bęcki od opiekunek, gdzie przemoc nie była czymś niezwykłym czy nigdy nie stosowanym. Przeciwnie, i Will znał wszystko od A do Z. Wrócił więc do swojego łóżka przy ścianie, z niewielkim tobołkiem posiadanych rzeczy.
Następna rodzina pojawiła się trzy lata później. Nie wytrzymała długo, może dwa tygodnie, nie więcej. William ponownie patrzył wkrótce ze schodków sierocińca jak kolejny tymczasowy ojciec odjeżdża z piskiem opon. Słyszał wiele złego na swój temat i tak naprawdę nie potrafił nikogo winić, choć też nie rozumiał jak powinno być żeby obie strony były szczęśliwe. Mimo że teraz mimo wszystko żadna nie była. Chłopak patrzył jak coraz to kolejne rodziny nabierały się na jego ładne oczka, a po góra miesiącu odstawiały go z powrotem, zaklinając się, że z takim diabłem nigdy nikt nie będzie w stanie wytrzymać. Pojawiały się historie o zbitych pamiątkach rodziny, podpaleniach, języku, jakiego by się szatan powstydził, charakteru podobnie. Wszystkie niszczycielskie historie miały coś wspólnego z magią, jednak nadal o tym nie wiedziano.
Aż do jedenastych urodzin chłopca. Pracownik Ministerstwa Magii pojawił się w holu, ogłaszając, że chce porozmawiać z Willem i właścicielką sierocińca. Pierwszą myślą chłopaka było zwyczajne “kolejna osoba myśląca, że może mnie znieść”. Nie wierzył w to, ani on, ani opiekunka. Jakie było ich zdziwienie kiedy dowiedzieli się co jest faktycznym powodem wizyty. Will nadal pamiętał sobie pierwsze słowa. “A nie mówiłem?! To wszystko nie było moją winą!”. Był przeszczęśliwy, ale i zawiedziony, że te wszystkie zniszczenia, których się wypierał, to BYŁ on. W inny sposób i uważał, że był niewinny, ale w zasadzie się wypierał więc czy to nie kłamstwo?
Tak naprawdę jak tylko usłyszano, że Will miałby zniknąć na większość roku, przez siedem lat, opiekunki niemal od zaraz chciały go już wyrzucić na bruk i mieć z głowy problem szatańskiego dzieciaka. Nikt nie mógł się doczekać tego dnia kiedy w końcu wszystko z nim związane będzie przez kilka miesięcy tylko złym snem. A najbardziej nie mógł się doczekać William. Zastanawiał się czy właściwie zostanie tam faktycznie szczególnie dłużej. Co jeśli go wyrzucą? Co jeśli tam też go nie będą mogli znieść? Albo wszyscy po prostu go znienawidzą tak jak tutaj i będzie całkiem sam?
Rzeczywistość była może w jakimś stopniu bliska, ale jednocześnie zupełnie nie. Faktycznie był trudnym dzieckiem i nauczyciele mieli pełne ręce roboty z przywróceniem go do pionu. Szlabanów miał całe kopy, a punkty Domu leciały jak szalone. Przez to wielu dzieciaków miało go faktycznie dość i wściekało się na niego. Z czasem jednak nieco się uspokoił i pozwolił sobie wierzyć, że może faktycznie tu zostanie. Może jednak to jest miejsce, gdzie może zagrzać sobie łóżko, chować rzeczy, gdzie może być sobą i jeść ile i kiedy chce, jak i gdzie otrzyma opiekę? Czy to się przewrócił czy też pobił, a się zdarzało niestety nierzadko, skrzydło szpitalne stało otworem, a pielęgniarka zawsze od ręki łagodziła jego bóle i obrażenia. Czuł się… Chciany. Mimo wszystko bardziej w każdym razie niż gdziekolwiek. Również w miarę stopniowego uspokajania się i stawania się mniej problematycznym i głośnym, rówieśnicy stawali się coraz bardziej przychylni, a z czasem nawet przyjaźni. Przyjaźni! On i przyjaciele! Dziękował wszystkiemu i wszystkim za to, że mógł w ogóle kogoś nazwać sobie bliskim.
Wojna była dla niego kolejnym ciosem. Nie doznał traumy Crucio, nie widział wojny na własne oczy. Był w  bezpiecznym miejscu, od śmierciożerców trzymał się możliwie daleko, choć nie brzmiało to jak on. Więc co najbardziej go poruszyło? Wizja utraty swojego azylu. Miejsca, gdzie czuł się dobrze, bezpiecznie, komfortowo, gdzie miał przyjaciół, ciepło, dach nad głową.To był jego dom, duchowo i fizycznie. Nie wyobrażał sobie wrócić do sierocińca i kolejne lata gnić tam jak ostatnia zaraza, choć już mniej na niego narzekano. Jednak niechęć pozostała i nie miał dobrych relacji w zasadzie z nikim z tego miejsca, chyba że rówieśnicy czy starsi spoza tego tymczasowego schronienia przed deszczem, bo tak to William widział. Z niecierpliwością czekał na informację czy właściwie szkoła jeszcze jest, stoi, funkcjonuje? Więc te wakacje były dla niego, pomimo młodego wieku, wielkim pasmem bycia prawdziwą szarańczą. Zaczął popalać, kręcić się w kręgach znacznie starszych osób. Mając piętnaście lat zaczął pić alkohol, pierwszy raz zapalił zioło, jak i stracił dziewictwo. Rok szkolny najciemniejszy, jakie były, oraz wakacje psychicznej bezdomności zmieniły Williama po raz kolejny - zrozumiał, że życie to przecież pasmo nieszczęść i przykrości. To ciągły ból, zawód, niepewność. Może nawet nie dożyje dwudziestki, i co wtedy? No właśnie. Jeśli myśleć w ten sposób, można stracić głowę. Czuł się przygnębiony tym, że nie miał przyszłości, nie miał kotwicy, której by się mógł trzymać. Zdał sobie sprawę, że nawet gdyby szkoła była nadal, kiedyś się skończy, a wtedy wróci do tego samego punktu. Tym razem jednak nie będzie już nawet sierocińca.
Wtedy jego charakter i styl życia zmieniły się według jednego motto: życie to zabawa, trzeba korzystać póki jest, bo potem będzie tylko cisza i boląca głowa.
I tak stał się beztroskim imprezowiczem nijak robiącym sobie cokolwiek z obowiązków, choć czasem nawet raczył się wysilić. Informacja o wznowieniu nauki w Hogwarcie sprawiła, że odzyskał cel i radość z życia z mocnym kopniakiem motywacji, jednak nie zmieniła trybu życia, w jaki siebie wpędził. Kurczowo trzymał się od tej pory przyjemności, sprawiania żeby było zabawnie, miło, dobrze, przyjemnie. Czasem destrukcyjnie. Pierwszego roku po powrocie po wojnie chłopak nie zdał do kolejnej klasy, nie mogąc skupić się na nauce i przysparzając ponownie całe góry problemów nauczycielom żeby ponownie go resocjalizować w życiu szkoły. Dlatego potem już starał się bardziej, a teraz, będąc w przedostatniej klasie, unikał przerażającej wizji tego, że niedługo wróci tu już ostatni raz.
A może znowu nie zda?

Krewni i rodzina

➤ Francis Styles - ojciec, miejsce pobytu nieznane, mugol.
➤ Emiliana Joseph - matka, nie żyje, mugol.


Ciekawostki
➤ Kocha psy, chciałby ich dużo
➤ W mieście zamieszkania zdarza mu się uprawiać seks za pieniądze
➤ Boi się odrzucenia więc z góry nie dopuszcza sytuacji, w których mógłby zostać porzuconym
➤ Narkotyki czy alkohol nie są dla niego czymś niezwykłym i choć nie jest uzależniony, zaproponowanych rzadko odmawia
➤ Lubi muzykę rockową, jazz, swing, klimaty dwudziestego wieku

Brytyjskie Ministerstwo Magii
Powrót do góry Go down
Danica Davies

Danica Davies
Admin

William Joseph 2FtHWfM
Klasa : VI
Liczba postów : 480
Join date : 28/03/2020
William Joseph Empty
PisanieTemat: Re: William Joseph   William Joseph EmptySro Wrz 02, 2020 10:43 am





Gratulacje, Gryfonie!
Teraz, jako pełnoprawny członek forum, możesz zacząć grać w fabule. Koniecznie zacznij od założenia takich tematów jak poczta, powiązania postaci, skrytka u Gringotta i pamiętnik. Dokładne instrukcje dotyczące pierwszych kroków znajdziesz we Wskazówkach. O wszystko możesz też spytać kogoś z administracji.
Baw się dobrze!
Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Erised :: Zaakceptowane-
Skocz do: