IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 
Terry Howard
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Terry Howard

Terry Howard
Gracz

Terry Howard KmQ6007
Klasa : VI
Liczba postów : 93
Join date : 30/04/2020
Terry Howard Empty
PisanieTemat: Terry Howard   Terry Howard EmptyCzw Kwi 30, 2020 1:52 am

Terry Howard

Imię i Nazwisko Terry Howard
Data i miejsce urodzenia 1984/02/24, Londyn
Miejsce zamieszkania Puddlemere, Anglia
Czystość krwi 50%
Preferowany dom Hufflepuff
Cechy charakterystyczne
Wyróżnia go szeroki uśmiech - rzadko schodzi z jego twarzy i chociaż niektórych to irytuje, to on uśmiecha się do każdego. Ma w zwyczaju podchodzić do przypadkowych, często obcych ludzi i zasypywać ich lawiną głupich pytań. Poza tym zdarza mu się nosić ze sobą aparat analogowy, którym wykonuje zdjęcia w towarzystwie nieznajomych - ot, po prostu podchodzi i robi wspólne zdjątko.

Aparycja
Mama twierdzi, że wielki ze mnie przystojniak, ale czy rzeczywiście widzę go, gdy patrzę w lustro, które - pewnie przez sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, którymi obdarzyła mnie matka genetyka - wisi zdecydowanie za nisko? Muszę schylić się, żeby zajrzeć w odbicie: badam promienne, ale niewielkie oczy w szarym kolorze. Okalają je krzaczaste brwi, które mimo regulacji odrastają wyjątkowo szybko.
Najgorszy jest jednak nos, zdecydowanie nieidealny, chociaż według innych w ogóle nierzucający się w oczy. Znajduje się nad jeszcze bardziej nieperfekcyjnymi ustami, trochę małymi i nisko osadzonymi, czasem zaś otoczonymi delikatnym, może nieco rzadkim zarostem. No i są te uszy, bardzo duże i odstające! Jak miałem z dziesięć lat to planowałem je nawet przykleić specjalnym zaklęciem, ale akcja ta zakończyła się niepowodzeniem. Obiecałem sobie, że kiedyś je zoperuję, a do czasu osiągnięcia odpowiedniego wieku będę zapuszczać blond włosy do tego stopnia, że zwyczajnie je zakryją... Tak było do momentu, w którym pewna śliczna Krukonka nie powiedziała, że dodają mi uroku. Taak, dotąd pamiętam ten dzień - czwarta klasa, korytarz na drugim piętrze; to dla niej zacząłem ćwiczyć i nabierać formy, wiele dni ubolewając nad tym, że nie potrafię wyrobić upragnionego sześciopaku. Potem - gdy przyłożyłem się bardziej do Quidditch'a - pojawił się pewien zarys, ale chyba jestem pogodzony z myślą, że daleko mi do mięśniaka z okładki gazety o Quidditchu. I chociaż nie jestem wcale chudy, może nawet atletycznie zbudowany, to podobam się sobie... och, no i chyba tej pięknej Gryfonce, która ostatnio skomplementowała moje kości policzkowe. Słodka dziewczyna - kiedy ostatni raz mijałem ją na korytarzu pochwaliła mój żółciutki sweterek.
Wybrany wizerunek Tom Webb
Wzrost 190 cm
Budowa ciała atletyczna
Oczy szare
Włosyciemny blond
Blizny/znamiona
znamię w kształcie korony na podbrzuszu


Osobowość
Dziadek powtarza, że równy ze mnie gość, a ja chyba się z nim zgadzam - rzeczywiście równy ze mnie gość! No bo jak wytłumaczyć wielkie grono znajomych, z którymi mogę sobie w każdej chwili porozmawiać? Albo związki, o które wręcz się proszą? No proszę was, mógłbym urodzić się królem!
Wielcy poeci mawiali, że urok osobisty to błogosławieństwo, a ja... no cóż, nie oszukujmy się, Konstancja Wrońska, ta uczennica z wymiany, nie kłamała mówiąc, że czuje się przy mnie jakby przeholowała z eliksirem miłosnym, w taki to błogi stan ją wprowadziłem! Samym uśmiechem i rozmową, tyle mi wystarczyło, żeby umilić dziewczynie pobyt w Hogwarcie. A jakże mógłbym postąpić inaczej? Przecież tak niewiele trzeba, żeby kogoś rozweselić, a skoro ja - cukiereczek Hogwartu - jest w stanie to zrobić, to... po prostu to robię. Uwielbiam towarzystwo ludzi, nie tylko słodkich Puchonów, ale także gburowatych Ślizgonów, których część przez te kilka lat się do mnie przekonała. Niektórzy uparcie twierdzą, że za dużo we mnie radości i uśmiechu, ale czy to moja wina, że jestem szczęśliwy?
No, nie mam powodów się smucić. Oceny - mimo tego lenistwa, o które oskarżają mnie wszyscy w pobliżu - pozwalają mi zdać do następnej klasy, w domu mi się układa, mam pasje i zainteresowania... Czasem mam wrażenie, że wiodę idealne, pozbawione problemów życie.
Ale moja największa wada to to, że tak szybko się zakochuje. Trochę się wkurzam, gdy przejdzie obok mnie jakaś śliczna dziewczyna, zawachluje tymi gęstymi rzęskami i już nie potrafię przestać o niej myśleć. Mam wrażenie, że już połowę Hogwartu darzyłem jakimś uczuciami, a chłopcy - ci ładni, oczywiście - wcale nie są jakimiś wyjątkami, bo niektórzy serio mi się podobają, ot co. Co z tego, że z żadnym nie byłem w związku!
Ech, czasem wydaje mi się, że jestem jakiś zbyt energiczny... może to wina zioła od dziadka, które czasem spoczywa w moim kufrze? Niee... Raven Woodhart, Gryfonka, stwierdziła, że jestem tak głupiutki, że aż słodki, zarażający energią. Może coś w tym jest? No, ale po co mi jakiś tam umysł skoro potrafię grać? Przecież nie będe spędzał czasu na pisaniu wypracowań. A ta Raven zresztą też była głupia! Może i pochopnie oceniam ludzi, ale kiedyś powiedziała mi, że nie może ze mną gadać, bo zmierza do biblioteki, a pięć minut później zobaczyłem ją w towarzystwie starszego Ślizgona. Na pewno zapomniała, że nie ma czasu i po prostu zaczęła z nim gadać... albo ja czegoś nie rozumiem?
Ech, muszę zmykać, przecież Irytek nie poradzi sobie z zaklejaniem gumami dziurek w tych wszystkich drzwiach... No, tak się z nim polubiłem, że nawet jakoś rzadziej próbuje zrzucić mnie ze schodów! To okaże się bardzo pomocne, gdy będę musiał zaprowadzić Mary z piątego roku do opuszczonej sali na siódmym piętrze... tylko jak ja to wytłumaczę Jenny?


Historia
No, mama to niewiele mi opowiada o dzieciństwie, ale na szczęście mam jeszcze dziadka. Jak się upijał to wyciągałem od niego różne informacje, np. fakt, że moja matka pewnego dnia po prostu oznajmiła im, że wychodzi za mugola i wyprowadziła się do Londynu, gdzie oszukiwała tego mugola - mojego ojca - odnośnie swego prawdziwego pochodzenia oraz umiejętności magicznych.
No a potem okazało się, że młodzieńczy związek wcale nie był taki idealny jak im się wydawało... Kiedy zacząłem przejawiać pewne zdolności, matka postanowiła przyznać się ojcu, który - w furii i pewnej dezorientacji - porzucił nas i pozwolił matce tak zwyczajnie odejść. No, ona miała przez niego jeszcze dużo problemów, bo Ministerstwo Magii musiało wyczyścić tatusiowi pamięć, jej zaś groziło nawet złamanie różdżki! No ale udało się uniknąć konsekwencji, a ja - kwiatuszek, cukiereczek i oczko w głowie - mogło spędzać spokojnie czas w nowym miasteczku.
Większość dzieciństwa spędziłem na zdobywaniu autografów Zjednocznych z Puddlemere, lataniu na miniaturowej miotle czy zawiązywaniu znajomości z innymi dziećmi, głównie z dziewczynkami, dla których to zbierałem najśliczniejsze kwiatuszki. Taki był ze mnie amant! Już wtedy!
No, dorastałem, a wraz z wiekiem poznawałem coraz więcej "wujków". Przystojni czarodzieje, jedni młodsi, drudzy starsi, wśród nich znajdował się nawet rezerwowy szukający Zjednoczonych z Puddlemere. Ze wszystkimi romansowała moja matka i raczej nigdy mi to nie przeszkadzało, bo zawsze dostawałem dużo prezentów i miałem z kim grać w Quidditch'a.
A potem - jak wszyscy się spodziewali - dostałem list z Hogwartu. Ówczesny kochanek matki - Jack, może John, stwierdził, że trzeba to uczcić i kupił mi wtedy pierwszą poważną miotłę, której jednak nie mogłem zabrać do szkoły... tylko z powodu tego głupiego zakazu. No ale nie ma tego złego co by na dobre wyszło!
Wielu znajomych, z którymi rozmawiam do dzisiaj poznałem już w pociągu do Hogwartu. Nie stresowałem się nawet Ceremonią Przydziału - gdzieś tam obiło mi się o uszy, że wszystko lepsze od Hufflepuff'u, ale nie bardzo się z tym zgadzałem. Na stołku siedziałem stosunkowo dłużej, chyba nawet dłużej niż pozostali... Stara i wyświechtana Tiara twierdziła, że ze względu na wielką wyobraźnię nadawałbym się także do Ravenclaw'u, przez odwagę do Gryffindor'u, a przez bycie takim kochanym, lojalnym słodziaczkiem to do Hufflepuff'u. Na szczęście po przydziale wszyscy przywitali mnie tak serdecznie, że od razu poczułem się jak w domu, mówię wam!
No i Hogwart to najlepsze miejsce na świecie, wiadomo. Nigdy nie byłem prymusem, a nauczyciele - chociaż wyraźnie za mną przepadali - od początku twierdzili, że jestem łobuzem i leniem. Zdolny, ale leń, to takie znajome... No, ale przynajmniej chwalili moje umiejętności rzucania zaklęć. A takie pochwały mi wystarczyły, bo co mi po oddaniu jakiegoś tam wypracowania? Gdyby oceniano jedynie praktykę to pewnie byłbym prymusem, ot co!
Trochę żałuję, że nie mogłem pokazać swoich umiejętności w trakcie tej potwornej wojny, ale może to i dobrze? Pewnie wzięcie w niej udziału równałoby się ze śmiercią... zresztą, to ogólnie był kiepski rok, naprawdę beznadziejny. Prześladowania, śmierciożercy szukający mugolaków czy samo zniszczenie zamku, odejście tak wielu istnień. Nienawidzę wojen, zawsze byłem pacyfistą, a to co wydarzyło się tego pamiętnego maja na zawsze zaburzyło mój światopogląd. No bo jak można kogoś skrzywdzić? Tak bez mrugnięcia okiem? Śmierciożercy chyba nie mają serca. No, ale nie to co ja! Ważne, że wkrótce wszystko wróciło do normy.
Mijały lata, a wraz z dojrzewaniem zacząłem wymagać od świata więcej. W trzeciej klasie dołączyłem do Reprezentacji Quidditcha, zajmując miejsce Pałkarza, a potem jakoś to poszło... W domku wciąż pojawiają się nowi mężczyźni matki, ale teraz to częściej niż w Quidditch'a gram z nimi w mugolską zabawę Nigdy, przenigdy. Dużo czasu spędzam też z dziadziem, który obładowuje mnie stosami galeonów, które potem wydaję w trakcie wycieczek w Hogsmeade, czarując piękne dziewczęta umiejętnością zjedzenia wyjątkowo kwaśnych magicznych cukierków bez skrzywienia. Mówię wam, wszystkie na to lecą!
A co do mojej przyszłości, cóż... trochę mi się marzy zostać zawodowym graczem Quidditch'a, a trochę znanym czarodziejem, ale najbardziej to po prostu chcę siedzieć w domu. A może kiedyś znajdę ojca? Wiem, że to trochę nie ma sensu, ale co ja mogę zrobić? Czy moje dzieci nie będą znały dziadka? Trochę smutna wizja.
No, ale na razie trzeba żyć - hucznie i wesoło, a po nas potop.

Krewni i rodzina

Catherine Howard née Worsley: 34-letnia czarownica czystej krwi, absolwentka Ravenclaw'u. W wieku osiemnastu lat - wbrew woli rodziców - wyszła za mugola i wkrótce urodziła mu dwójkę dzieci. Szybko jednak okazało się, że młode małżeństwo nie łączy nic specjalnego, więc zakończyło się ono wraz z wyjawieniem prawdy przez Catherine: młodsze dziecko zaczęło przejawiać zdolności magiczne, więc nie była w stanie utrzymać w sekrecie czarodziejskiego pochodzenia. Kobieta - uprzednio zabierając latorośl - uciekła, rozpoczynając życie samotnej matki i wyzwolonej kobiety. Za wyjawienie prawdy o magicznym świecie zapłaciła wielką grzywnę, o mało nie straciła różdżki - uchroniły ją przed tym liczne znajomości w Ministerstwie Magii. Jest dobrą matką, chociaż niezwykle rozpieszcza syna, wykorzystując do tego pieniądze, które przynosi jej posada łamaczki klątw.
Thomas Howard: 41-letni mugol. Jako młody mężczyzna pojął za żonę czarownicę, o czym jednak nie miał zielonego pojęcia - przez wiele lat żył u jej boku i kompletnie nie zdawał sobie sprawy, że Catherine przejawia jakiekolwiek zdolności magiczne. Prawda wyszła na jaw, gdy na świecie pojawiły się dzieci, a jedno z nich zaczęło doprowadzać do rożnych niewyjaśnionych przypadków. W końcu żona powiedziała kim jest, a on - wściekły i zdezorientowany - zabrał potencjalnie niemagicznego dzieciaka z dala od Catherine. Ministerstwo Magii wyczyściło obojgu pamięć, więc teraz żyją gdzieś z dala od Catherine i Terry'ego. Sam Thomas jest wpływowym prawnikiem.
XXX Howard: Rodzeństwo Terry'ego. Jako dziecko nie przejawiało zdolności magicznych, więc gdy ojciec rozstawał się z czystokrwistą matką, zabrał ze sobą właśnie to dziecko.. Wkrótce Ministerstwo Magii wyczyściło obojgu pamięć, co oznacza, że ani Thomas ani XXX nie zdają sobie sprawy z istnienia pozostałej części rodziny. Możliwe, że jest charłakiem, a może tak naprawdę chodzą do jednej szkoły? Nie mają jednak pojęcia o swoim istnieniu.
Magnus Worsley: Wspaniały 58-letni dziaduś. Czarodziej czystej krwi, były auror i kapitan Reprezentacji Gryffindor'u. To dobry, ale zasadniczy człowiek, dbający o wnuka i zapewniający go, że w przyszłości spoczywająca w rodzinnej skrytce mała fortuna zostanie przez Terry'ego odziedziczona. To on pokazał wnukowi magiczne zioła, którymi od tamtej pory wspólnie się upalają.


Ciekawostki
➤ Pierwsze zauroczenie? Eleanor ze Slytherinu, rocznik wyżej, przepiękna dziewczyna o ciemnych kręconych włosach. Kiedy w drugiej klasie obdarzyła go pełnym politowania spojrzeniem (wypadły mu wszystkie książki), wmówił sobie, że łączy ich coś wielkiego.
➤ Nigdy nie był prymusem - to pewnie przez okropne lenistwo, którego tak bardzo nie pochlebia grono pedagogiczne. Do tej pory nie potrafi zebrać się do nauki, co znajduje odzwierciedlenie w otrzymywanych stopniach, zazwyczaj słabych bądź przeciętnych.
➤ Nie oznacza to jednak, że jest uczniem fatalnym. Właściwie to z rzucaniem zaklęć radzi sobie całkiem nieźle, gorzej z teorią i oddawaniem zadanych prac: ogólnie jednak jest raczej zdolny.
➤ Matka - chyba w pewnym stopniu przyzwyczajona do używania samochodu w trakcie związku z byłym mężem - straszy, że w przyszłości zmusi go do zrobienia prawa jazdy.
➤ Umieszczono go na okładce magazynu modowego "Uśmiech Hogsmeade". Namówił do tego niezwykle uległego redaktora, który - widząc uśmiech i słysząc kilka miłych uwag na temat pięknej szaty - obdarował go właśnie takim zaszczytem.
➤ Jest wielkim fanem Cindy Crawford, a jej plakaty wywiesił w prawie całym dormitorium. Z podobną fascynacją patrzy na twarz Cynthii Vyke, muzy redaktora naczelnego "Czarownicy" oraz Oliver'a Wood'a, wspaniałego gracza Quidditch'a, którego stylem gry się inspiruje.
➤ Ulubionym chłopakiem jego matki był rezerwowy szukający Zjednoczonych z Puddlemere: załatwił mu autografy całej drużyny.
➤ Jak dziewczyny pytają go skąd te znamię na podbrzuszu to mówi, że zdobył je w Zakazanym Lesie. Historia o spotkaniu z Wilkołakiem zawsze zdobywa ich serca! No... prawie zawsze.
➤ Uwielbia mandarynki - są to jego ulubione owoce.
➤ Na ogół mało je. Nie oznacza to jednak, że nie pojawia się na codziennych ucztach: po prostu zazwyczaj siedzi przy stole i rozmawiając ze znajomymi, samemu jednak nie zbliżając się do potraw.
➤ Przygotowuje album na zakończenie siódmej klasy - znajdują się w nim zdjęcia wszystkich ludzi z jego roku.
➤ Lubi gotować, ale kompletnie mu to nie wychodzi. Ważne jednak, że mu się to podoba!

Brytyjskie Ministerstwo Magii
Powrót do góry Go down
Terry Howard

Terry Howard
Gracz

Terry Howard KmQ6007
Klasa : VI
Liczba postów : 93
Join date : 30/04/2020
Terry Howard Empty
PisanieTemat: Re: Terry Howard   Terry Howard EmptyCzw Kwi 30, 2020 4:42 am

gotowe! Terry Howard 1869175660
Powrót do góry Go down
Enzo Fortes

Enzo Fortes
Admin

Terry Howard 2FtHWfM
Klasa : VI
Liczba postów : 624
Join date : 25/03/2020
Terry Howard Empty
PisanieTemat: Re: Terry Howard   Terry Howard EmptyCzw Kwi 30, 2020 11:12 pm




Gratulacje, Puchonie!
Teraz, jako pełnoprawny członek forum, możesz zacząć grać w fabule. Koniecznie zacznij od założenia takich tematów jak poczta, powiązania postaci, skrytka u Gringotta i pamiętnik. Dokładne instrukcje dotyczące pierwszych kroków znajdziesz we Wskazówkach. O wszystko możesz też spytać kogoś z administracji.
Baw się dobrze!
Powrót do góry Go down
Sponsored content



Terry Howard Empty
PisanieTemat: Re: Terry Howard   Terry Howard Empty

Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Erised :: Zaakceptowane-
Skocz do: