IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 
Felix Lockwood
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Felix Lockwood

Felix Lockwood
Admin

Felix Lockwood 2FtHWfM
Klasa : V
Liczba postów : 221
Join date : 15/04/2020
Felix Lockwood Empty
PisanieTemat: Felix Lockwood   Felix Lockwood EmptySro Kwi 15, 2020 10:25 pm

Felix Lockwood

Imię i Nazwisko Felix Lockwood
Data i miejsce urodzenia 1985/03/25, Chelmsford, Anglia
Miejsce zamieszkania Chelmsford, Anglia
Czystość krwi 0%
Preferowany dom Gryffindor
Cechy charakterystyczne
Zdecydowanie jego charakterystyczną cechą jest to, że generalnie nie zakłada na siebie nic innego poza garniturem. Niezależnie od temperatury i okoliczności - czasem oczywiście nie ma innego wyjścia i zakłada szkolny mundurek, ale jest mu z tym jakoś źle. Nie rozstaje się też ze swoim starym, zniszczonym szkicownikiem, choć rzadko kiedy go otwiera - do rysowania służy mu inny.

Aparycja
Zawsze kojarzony był z pewną elegancją. Od dziecka ubierano go w dżinsy i marynarki, przy czym na początku wywoływało to rozczulenie u wszystkich starszych pań, potem śmiechy kolegów, aż ostatecznie właściwie do niego przyrosło. W ostatnich latach coś się jednak zmieniło - dżinsy zamienił na spodnie od garnituru, trampki na zawzięcie polerowane lakierki, a szyję codziennie oplata krawatem, którego wcześniej unikał. W szafie ma mnóstwo różnokolorowych koszul i wybiera tę, która akurat najbardziej pasuje mu do nastroju.
Wybrany wizerunek Ezra Miller
Wzrost 176
Budowa ciała szczupły
Oczy brązowe
Włosy ciemnobrązowe
Blizny/znamiona brak


Osobowość
Felix kocha ludzi. Kobiety, mężczyzn, wszystkich. Kocha z nimi rozmawiać, przebywać, odrobinę flirtować. Nie ma w tym podtekstu seksualnego i właściwie nigdy nie było - parę lat temu był na to zdecydowanie za młody, a teraz, po tych wszystkich przeżyciach, średnio ma na to ochotę. Wciąż jednak nie ma oporów przed podejściem do kogoś obcego, nie tylko żeby ot tak po prostu zagadać, ale też żeby zapytać o samopoczucie czy postarać się w jakiś sposób zaradzić problemom, które widocznie gryzą drugą osobę. Nie potrafi pozostać obojętny na ludzką krzywdę i nawet, jeśli sam cierpi, zawsze będzie trwał przy czyimś boku, żeby pomóc i wesprzeć. Czasem żałuje, że nie potrafi się wycofać. To byłoby prostsze, na pewno mniej bolesne, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
To sentymentalny wrażliwiec, romantyk, choć w tej chwili zakopał takie wrażenia bardzo głęboko w sobie. Jak do tej pory niewiele mu przyniosły dobrego, tak w dłuższej perspektywie, więc wolałby chyba ich nie mieć. To jednak nie jest takie proste i może, jak znowu zaufa – a przecież zaufa, bo przywiązywanie się jest niemal definicją tego chłopaka – to uda się to wszystko znowu odgrzebać.
Z domu wyniósł bycie gentlemanem. Dla niego to jednak zwykła, naturalna uprzejmość - w końcu co dziwnego jest w przepuszczeniu kobiety w drzwiach czy pomoc w niesieniu ciężkich toreb. To samo dotyczy mężczyzn, wobec których również stara się być grzeczny, taktowny i pomocny. I choć czasem słyszy, że to czyni z niego ciapę, nie obchodzi go to. Taką ma naturę - albo takie wychowanie.
Jest okropnym bałaganiarzem, ale zupełnie nie zwraca uwagi na chaos wokół siebie. Wystarczy mu, że wie, gdzie co znaleźć. Przynajmniej mniej więcej. Zresztą wychodzi z założenia, że od czegoś jest przecież zaklęcie Accio. Względny porządek ma tylko w szafie, głównie dlatego, że akurat garnitury musi mieć nieskazitelne i nie ma od tego wyjątków.
Kocha sztukę. Konkretnie malarstwo i rysunek, reszta jest mu trochę obojętna, ale jako „sztuka” lepiej brzmi. Sam też uwielbia tworzyć na papierze czy płótnie i to właściwie jego jedyne hobby. Uważa, że nikt inny bardziej nie doceni piękna ludzkiego ciała niż malarz. I tak jak nie przepada za książkami, tak albumów z reprodukcjami mógłby mieć całe półki. Jego największym marzeniem jest przeprowadzka do Paryża. Do tej pory bywał tam wyłącznie na wakacje i naprawdę pokochał to miasto, a każda jego wizyta w Luwrze dostarczała mu wrażeń niemal ekstatycznych. Jednocześnie nigdy nie pozwoliłby nikomu towarzyszyć sobie podczas pobytu w tym konkretnym muzeum – to było dla niego zbyt intymne.
Długo nie miał o tym pojęcia, ale ma skłonność do różnych używek. Postrzegał się zawsze jako człowieka odpowiedzialnego i z zasadami, o silnym charakterze, ale w obliczu tragedii, z którą trudno było sobie poradzić, okazało się, że wcale tak nie jest. Kiedy nie jest w stanie znaleźć innej drogi ucieczki, sięga po papierosy, czasem alkohol, choć żadnego z nich nie jest łatwo zdobyć uczniowi. Kiedy jednak przemawia przez niego desperacja, jest w stanie zrobić wiele, by to zdobyć. Gdzieś z tyłu głowy kołacze mu myśl, że to się źle skończy - prędzej czy później.
Kiedy ma gorszy dzień, kiedy cierpi i nie może sobie z tym poradzić, woli przebywać sam. Wie, że staje się wtedy porywczy i gwałtowny, i nie zawsze zdąży ugryźć się w język, zanim rzuci coś przykrego. Czasem udaje mu się wyżyć na przedmiotach i to tak, aby ich nie zniszczyć, ale różnie to bywa. Poczucie niesprawiedliwości, jakiej doświadczył, łamie wszelkie jego granice.


Historia
Rodzice Felixa byli średnio zamożnymi mugolami, ceniącymi ponad wszystko kulturę i sztukę. Jego matka, Heather, była aktorką teatralną i całym sercem kochała ten zawód. Swojego męża, Lewisa, poznała po jednym ze spektakli. Zauważyła go już wcześniej, bo przychodził na to przedstawienie przez pełne dwa tygodnie, za każdym razem zajmując miejsce w pierwszym rzędzie. Jak się okazało, dla niej. Zauroczyła go swoją grą i urodą, i zapragnął ją poznać.
Ślub wzięli niecały rok później.
Lewis był staromodny. Nie uznawał modnych podówczas dziwnych fryzur, elektroniki i muzyki dance. Miał szczerą nadzieję, że jego syn, urodzony trzy lata po ich ślubie, będzie podzielał jego poglądy, ale nie miał zamiaru szczególnie naciskać. Heather za to wyznawała zasadę, że nikt za jej pierworodnego życia nie przeżyje, więc niech dokonuje takich wyborów, jakie chce. Odważne założenie, jak na matkę malucha. Jakoś się jednak sprawdzało, a że Lewis nie czuł się w pozycji do podważania jej decyzji dotyczących wychowania dziecka, to absolutnie ani razu nie kłócili się z tego powodu.
Felix w pewnych kwestiach wyróżniał się już jako przedszkolak. Na pierwszy rzut oka był wybitnie grzecznym czterolatkiem, pewnego dnia jednak przedszkolanka zadzwoniła zaniepokojona, informując, że chłopiec całuje w przedszkolnej toalecie nie tylko koleżanki, ale nawet kolegów. Poza tym odmawia leżakowania na rzecz rysowania i upiera się stać, podczas gdy dziewczynki siadają do obiadu. Heather była zachwycona. Zasugerowała tylko małemu, że może to całowanie to nie taki dobry pomysł i że powinien jeszcze parę lat poczekać.
Chłopiec buntował się w jeszcze jednej sprawie – absolutnie nie lubił czytać. Kiedy mama czytała mu do snu, to mu się to podobało, ale kiedy miał sam czytać, to nie. Odmawiał, jak tylko się dało. Mimo tego, że niezaprzeczalnie był wzrokowcem i nawet podobał mu się wygląd liter na papierze, miał w sobie silną blokadę przed samodzielnym przyswojeniem treści, jakie ze sobą niosły.
Czasem zdarzało się, że wokół niego działy się dziwne rzeczy – przedmioty się przesuwały, coś pękało, takie tam. Nie mówił o tym rodzicom, zresztą właściwie nie zwracał na to większej uwagi. Aż nadszedł dzień, kiedy na progu ich domu pojawił się pracownik Ministerstwa, który poinformował, że Felix jest czarodziejem. Informacja mocno zdziwiła jedenastolatka, ale kiedy tylko dowiedział się, że pojedzie do szkoły, gdzie będzie mnóstwo takich osób jak on, nie mógł skupić się na niczym innym.
Pierwsze kroki w nowym świecie nie były takie piękne, jak sobie wyobrażał. Mugolska rzeczywistość była spokojna, chłopak nie miał prawa pamiętać wojny czy innych krwawych konfliktów. W Hogwarcie już w pierwszej klasie dowiedział się o powrocie Voldemorta i chociaż niespecjalnie interesował się polityką czy historią, szybko uzupełnił swoją wiedzę. Pokochał ten świat od pierwszej chwili, ale wtedy zaczął się zastanawiać, czy nie wolałby wrócić do domu i o tym wszystkim zapomnieć. Wymienił wiele listów z rodzicami. Matka wręcz szalała ze zmartwienia, ale ojciec oczekiwał, że zostanie i zachowa się jak prawdziwy mężczyzna: w razie potrzeby stanie do walki, a oprócz tego zrobi wszystko, żeby utrzymać na duchu rówieśników.
I tak właśnie zrobił.
Wiedział, że do walki nie do końca się nadaje, bo jego moc magiczna pozostawiała wiele do życzenia. Starał się jednak, jak mógł, by poznać tyle zaklęć obronnych, ile się da. Na jakiś czas porzucił rysowanie, bo wydawało mu się to nieodpowiednie. Jak można zajmować się sztuką, jeśli nad głowami wisi groźba niebezpieczeństwa? Ale po jakimś czasie dotarło do niego, że sesje portretowe są uspokajające - nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla jego koleżanek i kolegów.
Niestety, następny rok okazał się być jeszcze gorszy. Po śmierci dyrektora, dzięki któremu wszystko jakoś się trzymało, Hogwart przeszedł we władanie śmierciożerców. Codzienne znęcanie się i tortury nie były czymś, czego się spodziewał, przyjeżdżając tu, ale wciąż pamiętał słowa ojca. Musiał dać radę. I nie mógł się skarżyć. Dlatego, jak tylko się dało, stawał w obronie innych, przyjmując na siebie ciosy. Tylko to wydawało mu się właściwe. W tej chwili tamten okres wydaje mu się być ciemną plamą, z której nie jest w stanie wyłuskać szczegółów. Według innych sprawiał wrażenie nieprawdopodobnie silnego i pogodnego, jak na warunki. Nikt nie wiedział, jak wiele go to kosztuje.
W końcu jednak wojna się skończyła i kiedy tak się stało, był przekonany, że najgorsze już za nim. Co więcej mogło się stać? Patrzył, jak cierpią jego rówieśnicy, doświadczył śmierci starszych kolegów i koleżanek, autorytetów, którym zawierzał… Dotychczasowy świat legł w gruzach i teraz miało być tylko lepiej. Wciąż zgodnie z naukami ojca wziął sobie za punkt honoru dalszą pomoc innym – chciał być oparciem, jakiego potrzebowali, choć sam nie czuł się najlepiej. Starał się rozmawiać, rozweselać i odbudowywać krok po kroku wiarę w lepsze jutro. Jednego tylko nie rozumiał – rosnącego podziału między Ślizgonami a resztą domów. W swojej naiwności wierzył, że rzeczywistość po wojnie będzie sprzyjać pojednaniu, że wreszcie się wszyscy nauczą, że takie ostre podziały nie służą niczemu dobremu. Najwyraźniej jednak odebrano naukę zupełnie przeciwną, a on nie potrafił sobie z tym poradzić. Starał się utrzymywać kontakt nie tylko z domownikami, nie tylko z przyjaźnie nastawionymi Puchonami i Krukonami, ale też ze Ślizgonami. Niejednokrotnie przypłacił to wyzwiskami i nieprzyjemnymi zaklęciami, ale nie odpuszczał. Rozumiał, że ich zachowanie w dużej mierze wynika ze strachu – getto, jakie sobie stworzyli, chroniło ich przed złymi rzeczami, a jednoczesne odrzucenie pozytywnych odruchów nie było wcale wysoką ceną. Ale on chciał się przebić przez ten mur, podać im rękę.
Minął cały rok, zanim mu się to udało.
Jeden z chłopców, kierowany ciekawością, wymknął się któregoś popołudnia, by z nim porozmawiać. Nie było tak całkiem sympatycznie, a ich rozmowa wypełniona była drobnymi złośliwościami, ale przynajmniej nie skończyło się zrobieniem krzywdy naiwnemu Felixowi. Mieli po czternaście lat i obaj mocno chcieli wierzyć w lepsze jutro.
Po tym pierwszym spotkaniu nadszedł czas na kolejne. I kolejne. I kolejne. Wreszcie zaczęli regularnie – choć nie za często - spędzać czas, rozmawiając najczęściej o sztuce. Felix, znając się na mugolskim malarstwie, uwielbiał uzupełniać wiedzę o tej magicznej części. Niejednokrotnie się sprzeczali, bo Ślizgonowi, pochodzącemu z czystokrwistego, francuskiego rodu, trudno było się przekonać do mugolskiego, a więc, w jego mniemaniu, gorszego punktu widzenia. Obu ponosiły emocje, ale mieli swoją nić porozumienia, do której przywykli.
Po jakimś czasie Ślizgon znalazł sobie dziewczynę, co ograniczyło spotkania chłopców, a jednocześnie naraziło arystokratę na dodatkowe nieprzyjemności ze strony współdomowników. Bo jak to tak, dziewczyna, mimo że czystokrwista, z Hufflepuffu? I do tego przyjaciel, nie dość, że z innego domu, to jeszcze mugolak? Uważali to za hańbę, choć nie śmieli postawić się chłopakowi wprost – chroniło go nieskazitelne pochodzenie.
Mijał czas, podczas którego Felix skupiał się bardziej na kontaktach z innymi, niż na nauce, rozwijając się też artystycznie. Mimo okropnych wspomnień, które cały czas tłukły mu się gdzieś z tyłu czaszki i niekiedy budziły ze snu, starał się być szczęśliwy. A najwięcej szczęścia dawały mu te spotkania ze Ślizgonem. Ślizgonem, który zaczął pojawiać się w snach.
Felix, dotychczas śmiały w kontaktach z innymi, nie potrafił zrobić kolejnego kroku w kontaktach z tym konkretnym chłopcem. Zresztą nie chciał – był za dobrze wychowany, żeby wchodzić z buciorami między niego a jego uroczą Puchonkę. Napięcie jednak było wyczuwalne i to Ślizgon, być może znudzony rzeczywistością, być może chcąc się tylko zabawić, zaczął pozwalać sobie na więcej. Zaczęło się od niewinnego dotyku, dłuższego spojrzenia w oczy czy puszczenia oczka przy dwuznacznej uwadze. Któregoś wieczoru jednak go pocałował i nie można było mówić już o przypadku czy nadinterpretacji.
Felix miał z tym problem i nie wiedział, co dalej. Jasne, od dawna tego chciał, ale z uwagi na zobowiązania jego sympatii czuł, że to niemoralne i niewłaściwe. Tyle że nie potrafił przestać, nie potrafił odmówić sobie bliskości, która generowała ciepło rozlewające się powoli po całym ciele. Umiał jedynie wmówić sobie, że niewinny dotyk i nieporadne pocałunki wcale nie są tym, czym były naprawdę.
Nauczył się żyć w kłamstwie, chociaż wcześniej był uosobieniem szczerości. Wiedział jednak, że to warunek całego tego układu. Nikt nie mógł się dowiedzieć, żaden Ślizgon, żaden Puchon, żaden Gryfon, żaden Krukon. Mijały miesiące, które stawały się coraz trudniejsze, bo zależało mu coraz mocniej. Nic jednak nie mógł zrobić.
Aż nadszedł dzień, kiedy ktoś ich nakrył. Nie zobaczył nic wielkiego, ot, czułe muśnięcie dłoni, zawadiacki uśmiech z nutą tej charakterystycznej troski. To wystarczyło. I nie chodziło wcale o sam romans. Nie chodziło o oszukiwaną dziewczynę. Nie. Chodziło o pochodzenie Felixa. W mig na ustach Ślizgonów pojawiły się hasła pokroju zdrajca krwi pieprzy się ze szlamą. Nikt nie dociekał prawdy. Zresztą może gdyby rzeczywiście w grę wchodził sam seks, a nie uczucia, udałoby się to jakoś wybronić. Nie było jednak ucieczki.
Spotykali się coraz rzadziej, ostrożniej. Felix, zamiast myśleć o SUMach, martwił się tym, jak traktowany jest jego Ślizgon. A było czym się martwić – w szczelnym getcie łatwiej było sobie pozwolić na więcej. Dlatego chłopak czasem nie pojawiał się na zajęciach, liżąc rany w dormitorium, a raz na prawie dwa tygodnie wylądował w szpitalu. I chociaż nauczyciele próbowali jakoś zapanować nad tą dziwną sytuacją w Slytherinie, nikomu nie byli w stanie niczego udowodnić. I tylko Felix błagał samego Merlina, żeby to się wreszcie skończyło.
I skończyło się. W marcu, w połowie drugiego semestru. Kiedy młody Lockwood wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza, znalazł swojego Ślizgona nieprzytomnego. List z pożegnaniem zaadresowany do niego przyniosła znajoma sowa kilka minut później. Zmarł dwa miesiące później, w rocznicę Bitwy o Hogwart.
Zabrakło mu tchu. Wciąż mu go brakuje, kiedy przypomina sobie tamten moment. W jednej chwili zawalił się cały świat, tak pieczołowicie odbudowywany po wojnie. Długo nie potrafił już się podnieść. Nie był w stanie znaleźć sobie zajęcia, które odwróciłoby jego uwagę. Nie mógł sobie wybaczyć, że przegapił wszystkie oznaki, że nie powstrzymał go przed ostatecznym krokiem. Przestało istnieć cokolwiek.
A potem, pół roku później, pojawił się ktoś nowy, Krukon, który wcale nie wypełnił dziury w sercu, ale znalazł swoje miejsce gdzieś obok niej. To było szybkie i niesamowicie intensywne zauroczenie. Godziny rozmów, bliskości, niewinnego dotyku, emocji, które wisiały w powietrzu i były niemal wyczuwalne. Felix poczuł, że może jest w stanie jakoś się ogarnąć po tym wszystkim, co wydarzyło się przez ostatnie lata. I kiedy już naprawdę zaufał tak całkiem, kiedy wystawił się na krzywdę z pełną wiarą w to, że jednak nie stanie się nic złego – dokładnie wtedy Krukon go zostawił. I wtedy Felix miał już nie jedną dziurę w sercu, tylko dwie.
Teraz jest ciężko. Trochę mniej ma tego optymizmu, a trochę więcej zgorzkniałości. Ale przecież jest sobą – pozbiera się i odda całego siebie kolejny raz. I kolejny. I kolejny. Aż zamiast serca zostanie już tylko ta dziura.

Krewni i rodzina

➤ Heather – matka, aktorka teatralna. To po niej Felix odziedziczył pozytywne nastawienie do świata i liberalne poglądy. Wieczna optymistka, dumna z tego, że jej syn jest czarodziejem.  
➤ Lewis – ojciec, przedsiębiorca pogrzebowy. Starszy od swojej żony o prawie dwadzieścia lat, co początkowo wywołało lekki skandal obyczajowy, ale wszystko rozeszło się po kościach. Jego siostra jest czarownicą, o czym nigdy nie powiedział żonie. Prawdopodobnie ma więcej czarodziejów w historii rodowej, ale nigdy nie próbował się tego dowiedzieć.

Ciekawostki
➤ Boi się ciemności i pająków, chociaż nigdy się do tego publicznie nie przyzna. Najbardziej ze wszystkiego boi się jednak śmierci.
➤ Niewiele pamięta z całego roku przed ostateczną Bitwą o Hogwart.
➤ Nikomu nie pokazuje zawartości swojego starego szkicownika.
➤ Kiedy przemawia przez niego desperacja, jest w stanie zrobić wiele, jeśli nie wszystko, by zdobyć to, na czym mu zależy.
➤ Specjalista od przywiązywania się do ludzi, którzy później go ranią. Jak również specjalista od złamanego nastoletniego serca – oczywiście własnego.

Brytyjskie Ministerstwo Magii
Powrót do góry Go down
Anselm Addams

Anselm Addams
Admin

Felix Lockwood KNkdYpU
Klasa : V
Liczba postów : 120
Join date : 23/03/2020
Felix Lockwood Empty
PisanieTemat: Re: Felix Lockwood   Felix Lockwood EmptyCzw Kwi 16, 2020 4:56 pm





Gratulacje, Gryfonie!
Teraz, jako pełnoprawny członek forum, możesz zacząć grać w fabule. Koniecznie zacznij od założenia takich tematów jak poczta, powiązania postaci, skrytka u Gringotta i pamiętnik. Dokładne instrukcje dotyczące pierwszych kroków znajdziesz we Wskazówkach. O wszystko możesz też spytać kogoś z administracji.
Baw się dobrze!
Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Erised :: Zaakceptowane-
Skocz do: