IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

Share
 
Bellamy Heere
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość
Bellamy Heere

Bellamy Heere
Gracz

Bellamy Heere KmQ6007
Klasa : VI
Liczba postów : 280
Join date : 07/04/2020
Bellamy Heere Empty
PisanieTemat: Bellamy Heere   Bellamy Heere EmptyWto Kwi 07, 2020 5:37 pm

Bellamy Heere

Imię i Nazwisko Bellamy Heere
Data i miejsce urodzenia 1983/10/03, Anglia, Slough
Miejsce zamieszkania Anglia, Slough
Czystość krwi 0%
Preferowany dom Hufflepuff
Cechy charakterystyczne
W zasadzie Bellamy może wyróżniać się jedynie tym, że jest wyjątkowo wycofaną i na pierwszy rzut oka wrogą wszystkim osobą. Zyskuje jednak przy bliższym poznaniu, choć jedynie dla cierpliwych.

Aparycja
Bellamy wygląda przede wszystkim… Ponuro. Nieprzyjaźnie. Jakby właśnie żałował, że zobaczył twoją twarz i chciał wrócić do godziny wcześniej, kiedy jeszcze jej nie widział. To nieprawda! A przynajmniej nie zawsze. Bell ma bowiem zwyczajnie niezwykle pesymistyczną mimikę twarzy, bardzo rzadko da się zobaczyć szczęście na jego buzi, a uśmiech to istota wymarła. Mówi się, że jest przystojny, a przynajmniej by mógł być gdyby dbał o siebie nieco bardziej. Nie obchodzi go jednak co założy, zwykle zakłada byle co, byle nie było brudne czy śmierdzące. Włosy zwykle ma zmierzwione, albo przeczesane palcami, ale przynajmniej zawsze pamięta o ich myciu. Jest czysty, tego nie można mu odebrać. Na jego policzkach da się zauważyć niewielki zarost.
Biżuterii nie nosi poza pojedynczymi sygnetami na palcach, za to ma kilka pomniejszych tatuaży na rękach, ot bo mógł, a tereny (slumsy w zasadzie), po których szlaja się w rodzinnym mieście, bez problemu takie rzeczy wykonują, jeśli nie za pieniądze, to za dobry towar. A tym z pewnością Bellamy dysponuje.
Wybrany wizerunek Elias Bender Rønnenfelt
Wzrost 170cm
Budowa ciała Szczupły
Oczy Niebieskie
Włosy Brązowe
Blizny/znamiona


Osobowość

Bellamy może wydawać się osobą niezwykle płytką. Nie jest wylewny w emocjach, zwykle syczy, reaguje defensywnie na komentarze, które nawet nie miały być atakujące, czy też po prostu wygląda na niezainteresowanego jakkolwiek tym, co się dzieje. Są to tylko pozory bycia suchym, niedostępnym, surowym wręcz, bo tego nauczyło go życie, trzeba było się tak zachowywać żeby go nie zjedli. A kim był naprawdę?
W rzeczywistości Bellamy jest niezwykle lojalną, troskliwą osobą. Ma w rodzinnych stronach ledwie jednego przyjaciela, o którego skrycie się troszczył, choć tak naprawdę nie można było tam okazać słabości jeśli się je miało. Przynosił mu czasem coś dobrego, pomagał w czymkolwiek, w czym potrzebował, pocieszał jeśli ten miał złe chwile. Po prostu był przy nim, starał się. Dzieli z nim pasję muzyczną, jego przyjaciel gra na gitarze, on z kolei śpiewa. Nie raz dorabiali sobie w ten sposób jako uliczni grajkowie.
Bellamy jest osobą dobrą, przede wszystkim. Nie zrobiłby nikomu krzywdy, a już na pewno nie tak żeby zrobić bez powodu. Jedynie broni siebie i sobie bliskich, a i wtedy używa siły tylko jak ktoś go do tego absolutnie zmusi, a potem nienawidzi siebie następny tydzień czy dwa. Ma stany depresyjne, kiedy nienawidzi siebie za miękkość, jaką się nieraz odznacza, za to, że tylu go nienawidzi i że nie umie się bronić. Za to, że nie pasuje do tego świata i że jest tak dobry podczas gdy wszystko tak bardzo nie jest. Czasem po prostu zamyka się w swoim bunkrze, gdzieś z dala od wszystkich, i zastanawia się czy w ogóle ma sens cokolwiek, co robi.
Czasem nie chce być sobą naprawdę bardzo.

Wypadałoby wspomnieć, że przez to, jakie miał dzieciństwo, chłopak często zdaje się żyć we własnej głowie. Milczenie złotem, a własny umysł klątwą. Często wyobraża sobie rzeczy, których nie ma, albo czuje się, że są. Często ma wrażenie, że pod łóżkiem coś jest, a szafa skrzypi zupełnie nie od życia drewna. Lubi ciemność mimo to. Przeraża go, a jednocześnie ma wrażenie, że są z nim demony, które zna. Towarzyszyły mu od zawsze, dlaczego miałyby robić mu krzywdę teraz? One są wszędzie, w każdym cieniu, w każdym kącie, patrzą i oceniają.
Dlaczego nigdy nie przyszły kiedy potrzebował pomocy? Bo one nie są od tego.
Kiedyś jak był mały i bardzo się ich bał, wywołał pożar w domu. Oczywiście, nie wiedział, że to on. Uciekł wtedy do salonu, miał wrażenie, że on tam jest, stoi, patrzy się. Czy to normalne, że to się dzieje? Nie mówił o tym nikomu, bo był przekonany, że nie. Poza tym, było to coś bardzo osobistego, intymnego wręcz. Do tej pory pamięta swoje przerażenie, gdy biegł po schodach, gdy zatrzymał się na środku. Naprawdę widział te żółte oczy. Musiały tam być, i ta szponiasta ręka, która uniosła się ku niemu. Ogień pojawił się znikąd, ale wtedy Bellamy przestał się bać. Patrzył na to wszystko, na pożar, na miejsce, gdzie chwilę temu był demon. Nie chciał go skrzywdzić. Nie mógł.
Od tamtej pory ogień budzi w nim ogromny komfort. Spokój, pewnego rodzaju podniecenie, adrenalinę i poczucie, że "jest w domu". To było coś, co studziło w nim pewne emocje. Czuł się wtedy tak dziwnie... Zahipnotyzowany. Ogień był dobry. Ludzie nie byli.
Nie był pewien czy to dobrze, że się czuje czasem mniej obecny w rzeczywistości, niż był. Jakby to nie on był tak w pełni pod kontrolą siebie samego. Jego brat często powtarzał, że jest nienormalny, psychiczny, że powinien być zamknięty w pokoju w kaftanie i tam zostać na zawsze. Nie rozumiał go, przecież nie był niebezpieczny. To Gale był! Był agresywny. Bellamy nienawidził agresji, pomimo swoich częstych autodestrukcyjnych skłonności. Żeby było mu łatwiej, wyobrażał sobie często, że jest tym, który celowo tak to wszystko ułożył. Że to jego decyzja, wyzwanie życia, że demony są z nim by patrzeć na porażkę innych, którzy nie mogli nim rządzić. Nie mogli wyprowadzić go z równowagi, mogli go bić, kopać, wyzywać, ale nie dotrą do niego. Był dla nich niedostępny, był za szkłem, za powłoką ciała, w swojej Utopii, do której nie mieli wstępu, bo byli zbyt brudni by postawić w niej choćby jedną nogę. Byli jego marionetkami. Mógł z nimi zrobić co chce. Sprowokować do złego, i pozwolą na to, bo on tak sobie życzy.
Czy to źle czasem chcieć żeby ktoś umarł? Uznać kogoś za zbyt podłego, zbyt wypranego z emocji by zasługiwał na istnienie? Jak można być tak złym? Zadawał sobie te pytania codziennie, siedząc w swoim małym świecie, gdzie w jego mniemaniu nie było miejsca dla żadnego zła.


Historia
W zasadzie ani początek, ani jakakolwiek część historii Bellamy’ego nie była miła i kolorowa. Chyba że można liczyć kolorowe tabletki, te się przewijały w jego życiu odkąd pamiętał. Urodził się jako drugi syn państwa Heere, niechciany i nieplanowany. Zastanawiał się czasem czy to dlatego rodzice już ze sobą nie sypiają, a są ze sobą jakby z czystej wygody i przyzwyczajenia… Młody był bardzo zaniedbywany, w zasadzie opiekowano się nim tylko w drodze konieczności, a większość dni spędzał siedząc czy to w zamkniętym pokoju i kilkoma zabawkami, czy to gdzieś przemieszczany po domu byle go widzieć, z zastrzeżeniem, że ma być grzeczny, więc robić nic, co wymaga uwagi. Im starszy był, jego siedem lat starszy brat był w stosunku do niego coraz bardziej agresywny. Nie to żeby to była nowość, pijąca codziennie matka nie raz podniosła rękę na Bellamy’ego, pierwszy raz odkąd miał ledwie kilka latek. Niestety, upijała się na agresję, podczas gdy jego brat w wieku 16 lat zaczął ćpać, również będąc po tym agresywnym. W efekcie ojciec coraz mniej bywał w domu, że niby praca tyle mu zajmuje, a Bellamy… Cóż, starał się nie być. Ukrywał się raczej po kątach żeby oboje zapomnieli, że jest w domu, coby nie skończyć z podbitym okiem. Wychodziło różnie. Zdarzyło się kilka razy, że gdy uciekał przed bratem, jakimś cudem wazon spadł Gale’owi pod nogi, a ten wyłożył się jak długi, czy też drzwi same przekręciły zamek, czy okno się otworzyło kiedy zastanawiał się w panice jak zniknąć zanim ktoś go znajdzie. Nieco traumatyczne dzieciństwo...
Jednak radził sobie zaskakująco dobrze. Dlaczego? Być może przy kolejnym uderzeniu coś zmieniło się w jego głowie, coś się uszkodziło. A być może psychicznie szkody były zbyt duże żeby dziecko mogło tak po prostu je znosić. Bellamy musiał radzić sobei sam, i dlatego stworzył własny mały świat, wktórym nie był jedyny. Kiedyś bał się ciemności, bo wydawało mu się, że otaczaą go potwory. Coś było pod łóżkiem, i w szafie, za oknem chyba to nie był cień drzewa. Nie mógł być. Czasem miał wrażenie, że widzi w kącie brata patrzącego na niego z nienawiścią, tylko zamiast swoich zębów, miał takie okropne szpiczaste. Uciekł do salonu, chciał wybiec z domu, jednak tam zatrzymał się na środku w przerażeniu spotykając przed sobą bestię, czarną, straszną, z żółtymi ślepiami. Patrzył w jej oczy nie mogąc oddychać, coś zajaśniało na boku, by zacząć się rozprzestrzeniać w szybkim tempie. Ogień? To był ogień, pojawił się znikąd. Bestia uniosła szponiastą łapę ku górze, jakby chciała dotknąć jego policzka. Delikatnie, niemal z troską. I jak już niemal czuł jej dotyk... Ojciec wpadł do salonu. Bellamy obejrzał się z konsternacją, rozproszony. Ogień zniknął tak szybko, jak się pojawił, i tak samo potwór. Bellamy przestał się bać, dowiedział się, że stwór nie chciał jego krzywdy. Poczuł się zupełnie jakby go znał, jak dawnego przyjaciela z dzieciństwa, ale był zbyt młody żeby zapamiętać imię czy twarz, a jedynie pewne gesty czy emocje. "Ty jesteś nienormalny", syknął ojciec agresywnie, patrząc na przypalone klepki podłogowe. "Nic nie jest", pomyślał Bellamy w milczeniu, patrząc ze spokojem dookoła.
Cała dzielnica składała się raczej z patologii i slumsów, tu policja już nawet praktycznie nie zaglądała, szanując swoje życie na tyle, by je chronić. Nie mieli nawet pewności, że tutejsze gangi czy nawet uliczne bandy nastolatków nie mają ze sobą przypadkiem broni, choć nigdy takowej na oczy nie widzieli. A przynajmniej o tym się nie mówi. Dlatego też nawet gdy Bellamy rósł i zaczynał wychodzić z domu, w zasadzie niewiele zmieniał się jego tryb życia. Też musiał uważać, uciekać, dbać by być całym i zdrowym… Jakkolwiek znośnie.
Najlepszym, co przydarzyło mu się w życiu, był dzień, kiedy pracownik Ministerstwa zawitał do ich domu. Mężczyzna wyglądał na niezbyt zachwyconego, że tam jest, i wręcz strapionego czy powinien wychodzić z tego domu bez chłopca, tak od razu. Jednak był tylko obcym, tylko czarodziejem, który widział nieco inne realia wychowywania dziecka niż brudny, zaniedbany dom w samym środku największej patologii, i wyraźnie wątpliwej troski rodzice. Matka na kacu, ojciec jakiś wyprany z emocji… Na szczęście brata nie było w domu. Pewnie ćpał gdzieś z kolegami, ale kto to wie? Naturalnie, jak każdy, rodzice z początku nie wierzyli słowom urzędnika, jednak Bellamy… Słuchał go. Był cichy, nie mówił nic, myśląc o tych wszystkich dziwnych momentach, kiedy działy się rzeczy niewyjaśnione wokół niego. A więc to jednak miało przyczynę? To działo się naprawdę, żaden wiatr czy zbieg okoliczności? I to dało mu… Nadzieję. Pierwszy raz poczuł w sobie tak mocną nadzieję na to, że się wyrwie, że czeka go inne życie niż bycie bitym psem.
Rodzice z początku naturalnie udawali, że się cieszą, że ich syn jest wyjątkowy. Tylko z początku. Matka była wściekła, bo musiała mu kupić nowe książki, zamiast oddać tych, które miał Gale. To oznaczało, że musiała bardziej oszczędzać, choć w zasadzie większość pieniędzy było z ręki ojca, a nie jej. Brat z kolei, zazdrosny chorobliwie o umiejętności Bellamy’ego, tylko bardziej się nad nim znęcał, tym razem nawet niespecjalnie szukając wymówek. Nienawidził go tak bardzo, że Bellamy bał się patrzeć mu w oczy żeby nie utonąć w tej złości i agresji, jaka od niego biła. Nie rozumiał co tak naprawdę mu zrobił, że się tak zachowywał.
Nie przeszkadzało mu absolutnie nic z późniejszych wydarzeń. To, że dostał używane książki, szatę nieco za dużą, że jedyną nową rzeczą w zasadzie była różdżka, z oczywistych względów. Nie, on tak naprawdę nie mógł się doczekać szkoły, a jednocześnie jednak był przerażony. Bo co jeśli tam będzie gorzej? Co jeśli te dzieci też będą go nienawidzić, bo przecież większość tak ma? A jednak na szczęście tak nie było. Okazało się, że mimo jego mocno chłodnego i zdystansowanego nastawienia nikt go nie krzywdził, nie bił, nie znęcał się. Wiadomo, zawsze znajdzie się jakiś starszy kozak, co powie za dużo, ale Bellamy za dużo widział i słyszał żeby w ogóle to do niego docierało. Dla niego to były teksty godne dzieciaka w pieluchach, ot co!
A potem przyszła wojna. Czas kiedy wrócił do domu i… I co? Nic, wróciło stare życie kiedy to większość czasu nie było go w domu, bo inaczej bolało. "Myślisz, że szkoła wróci?", zapytał swojego druha z kąta pokoju, tego najciemniejszego. Spojrzał ku niemu, jakby czując jego niewiedzę tak, jak swoją. "Też mnie to martwi", skomentował smutno. Znalazł wtedy sobie kilku kumpli, z którymi nawet się dogadał, paczkę, z jaką zaczął się trzymać, oraz swojego późniejszego przyjaciela, Davida Bolt. To coś, co trzymało go w kupie przez ten czas, podczas gdy zamartwiał się o swoich znajomych ze szkoły, i to, czy w ogóle jest jeszcze szkoła. Przy tym rozwijał swój talent i pasję do muzyki i śpiewu, i tu okazało się, że razem z Davidem byli idealnym duetem. Młodym i niedoświadczonym, ale pełnym energii i chęci! Również z nim już wtedy zaczął korzystać z dóbr natury i palić marihuanę, ostudzając w ten sposób emocje i nerwy. Głównie nerwy. I te rzeczy były chyba jedynym, co trzymało go przy zdrowych jakkolwiek zmysłach póki nie dowiedział się, że Hogwart stoi i ma się dobrze. Nigdy w życiu tak szybko się nie pakował, jak wtedy! I zdecydował, że postara się w nauce o to, by nie wrócić już do domu. Nie chciał wracać. Nie chciał już tego miejsca i tej rodziny. Chciał być kimś dobrym, chciał… No właśnie, co chciał?
Kochał zwierzęta i muzykę na równi. W zasadzie jakby był muzykiem, wystarczyłoby mu mieć całe zastępy zwierząt i byłby tak szczęśliwy, jak tylko można być. Chciał spokoju, chciał łagodności w swoim życiu. Chciał braku agresji, nienawidził agresji, do której był zmuszany. Dlaczego nie można się kochać? Dlaczego tak trudno jest być miłym i dobrym, kimś lepszym niż się jest? Tak bardzo pragnął żeby świat był lepszy. Nie miał jednak złudzeń, więc dążył do tego żeby sam był lepszy. Żeby otaczać się tymi, którzy są dobrzy i którzy nie będą go krzywdzić. Bo już nigdy nie chciał być krzywdzony. I już wiedział, że gdy po siódmej klasie wysiądzie z pociągu, jego kursem z pewnością nie będzie dom rodzinny.

Krewni i rodzina

Sherrie Heere - matka alkoholiczka. Równie milutka jak brat Bellamy’ego, nie raz dostał od niej po twarzy za nic, bo takie miała życzenie. Kolejna osoba, z którą jakby mógł, to by nie rozmawiał wcale, nigdy, do końca swoich dni.
Jeremiah Heere - ojciec, o dziwo jako jedyny bez uzależnień. Pracuje jako kierowca, utrzymując siebie i żonę, jednak poza tym w zasadzie często pracuje dłużej niż powinien. Bellamy podejrzewa, że ma inne kobiety na boku, i w sumie mu się nie dziwi. Mężczyzna jest chłodny i surowy, a na każdym kroku okazuje zgorszenie swoim młodszym synem. Jednak z całego zła, jakie działo się w domu, on był dla Bellamy’ego najmilszy.
Gale Heere - starszy brat, a przy tym najgorsza zaraza, jaką mógł przynieść świat. Nienawidzi Bellamy’ego odkąd w ogóle się urodził, znajdując coraz to nowe ku temu powody. Jest ćpunem, a ilekroć jest na głodzie, albo naćpa się “po złości”, Bellamy dostaje wciry. Dlatego z reguły młody unika go jak ognia.


Ciekawostki
➤ Uwielbia zwierzęta, najchętniej by miał ich całe mnóstwo. W związku z tym ONMS to jego najmocniejszy przedmiot.
➤ W tym roku kupił sobie szczura, którego nazwał Cinnamon. Otacza go ogromną opieką, ma do niego słabość.
➤ Drugim przedmiotem, który dobrze mu idzie, jest Zielarstwo, z uwagi na generalne zainteresowanie właściwościami roślin i ich zastosowaniem.
➤ Co jakiś czas podkrada ze szklarni szkolnych rośliny, o których nauczył się, że mają właściwości podobne do marihuany. Od dwóch lat już raczy się dobrami szkoły na boku.
➤ Gdy Bellamy miał 12 lat, przyniósł do domu zranionego ptaszka, bo chciał go wyleczyć. Niestety, brat na jego oczach go dobił. Od tamtej pory Bell nie odważył się przyprowadzić do domu żadnego żyjącego stworzenia.
➤ Ma stany depresyjne raz na jakiś czas. Nie myśli wtedy o sobie najlepiej.
➤ Jego boginem, tym najgorszym, jest jego brat.
➤ Jest w pewnym stopniu psychicznie niestabilny. Nie jest niebezpieczny, jednak jego wyimaginowana rzeczywistość może przerażać.
➤ Jest świadom swojej seksualności, szczególnie, że darzył swego czasu swojego przyjaciela uczuciami, jednak nie mówi o tym, bo wie, że gdyby rodzina się dowiedziała, równie dobrze mógłby już nie wracać do domu.
➤ Ma skłonności piromanistyczne.
Fabularnie ma głos wokalisty Nothing But Thieves - gdyby kiedyś ktoś się zastanawiał co właściwie słyszy.

Brytyjskie Ministerstwo Magii
Powrót do góry Go down
Enzo Fortes

Enzo Fortes
Admin

Bellamy Heere 2FtHWfM
Klasa : VI
Liczba postów : 624
Join date : 25/03/2020
Bellamy Heere Empty
PisanieTemat: Re: Bellamy Heere   Bellamy Heere EmptySro Kwi 08, 2020 3:15 pm




Gratulacje, Puchonie!
Teraz, jako pełnoprawny członek forum, możesz zacząć grać w fabule. Koniecznie zacznij od założenia takich tematów jak poczta, powiązania postaci, skrytka u Gringotta i pamiętnik. Dokładne instrukcje dotyczące pierwszych kroków znajdziesz we Wskazówkach. O wszystko możesz też spytać kogoś z administracji.
Baw się dobrze!
Powrót do góry Go down
 Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Erised :: Zaakceptowane-
Skocz do: